Kielecki Klub Motocyklowy Wena


Jak to zwykle bywa w mojej pracy ,koniec roku to wzmożony ruch i wyjazd za wyjazdem. Przez taki chaos zupełnie nie miałem możliwości pojeździć w terenie. W końcu wreszcie miałem „normalny” weekend. Wracając w piątek z pracy zacząłem już układać plan tego wyjazdu. Zwłaszcza, ze pogoda miała okazać się łaskawa i miało być słonecznie i ciepło. Jeżdżąc tak po kraju przygladałem się nadchodzącej jesieni. Zwłaszcza na Podkarpaciu góry wyglądają przepięknie, ubrane w wielokolorowy dywan lasów. I właśnie te widoki wywołały u mnie napływ energii do pooglądania przyrody z siedzenia motocykla. Jako, że nikt ostatnio nie pisze na forum to i ja nie afiszowałem się wyjazdem. Na wycieczkę zaprosiłem swojego kolegę z którym to właśnie ostatnio wyjeżdżamy. W sobotę po południu zaszedłem do garażu przygotować motocykl po czym już tylko czekałem na wyjazd. Rano wstając od razu poszedłem sprawdzić prognozę i zerknąłem za okno. A miało być tak ładnie – pomyślałem. Temperatura 4C , pochmurno i mglisto. Możliwe opady deszczu. No cóż ,myślę że to jeden z ostatnich wyjazdów w tym roku. O 10-tej przyjechał Kamil i wyruszyliśmy z nadzieją,że może słońce wreszcie wyjrzy z za chmur. Kolejny raz obrałem kierunek północny. Zwłaszcza, ze tamte rejony dopiero odkrywam a połać lasów jest ogromna. I tak jadąc przypominałem sobie ostatni wyjazd do Suchedniowa. Wybierałem te fragmenty które były atrakcyjne pod względem walorów fajnej jazdy enduro jak i przyrodniczej. Mogę całkiem śmiało stwierdzić ,że jesień już jest w pełni. Chociaż do jej konca jeszcze daleko. W skrócie kolorowo i bajkowo. Trzeba był bardzo uważać na wilgotny teren. Miejscami miało się wrażenie,że jedziemy po lodzie, a każde hamowanie to blokowanie tylnego koła. Ale to nie dziwiło bo pod już dość grubą warstwą liści było bardzo wilgotne podłoże. Zwłaszcza trawa czy glina zwiększały ryzyko gleby. Pierwszy przystanek to kamieniołom barcza. Tutaj chwilkę pogadaliśmy i pooglądali piękny zakątek w malowniczej scenerii. Od kiedy wygrodzono siatką dojazd do tego obiektu jest o wiele piękniej. Przede wszystkim nie ma śmieci. Znam tę okolicę jeszcze z czasów dzieciństwa i kiedy był wjazd z głównej drogi to zawsze tam ktoś przebywał. Teraz nie da się podjechać pod sam kamieniołom samochodem . Jedynie pieszo, rowerem czy motocyklem dostaniemy się w to miejsce. Dalej ruszyliśmy w kierunku Łącznej. Błądząc trochę szukałem przejazdu pod torami i o dziwo go nie trafiłem. Przez tory przejechaliśmy dokładnie pod wiaduktem trasy S7. Przez kolejny kilometr jechaliśmy „na dziko” bo żadnej drogi nie było. Dopiero dalej odnaleźliśmy leśny dukt. Tak jadąc dojechaliśmy do lasów suchedniowskich. Próbowaliśmy wjechać na czerwony szlak, ale po 200 metrach zrezygnowaliśmy. O tej porze leśnicy prowadzą przycinki drzewostanu. I akurat czerwonym szlakiem była zwózka. Koleiny wypełnione błotem do wysokości silnika. Kiedy utknąłem i mnie zassało postanowiłem zawrócić z powrotem na pożarówkę. I tutaj natknęliśmy się na władzę tego lasu czyli pana leśniczego. Akurat robił obchód jeżdżąc służbowym polonezem drogami pożarowymi. Jako, że nie mam zwyczaju uciekania przed leśniczymi czekałem na rozwój wydarzeń. Pan leśniczy stanął na środku drogi i otworzył drzwi abyśmy chociaż z jednej strony nie mogli przejechać w razie czego. I tutaj było lekkie zdziwienie władzy bo podjechałem przed maskę i zgasiłem silnik. Kamil patrząc po jego minie nie był zbyt szczęśliwy z tego powodu. Kiedy zdjąłem kask groźna mina pana leśniczego znikła i pojawił się uśmiech. Powodem tego jak przypuszczam był mój wiek. Spodziewał się kogoś zdecydowanie młodszego. Ucięliśmy sobie dłuższą pogawędkę na temat zasobów leśnych i ich poszanowania. Była bardzo miła atmosfera i walka na argumenty. W pewnym momencie zapytał czy widzieliśmy tutaj gdzieś 2 qady. Mówię ,ze pół godziny temu mijaliśmy się z nimi. To poinformował nas ,że właśnie na sygnał o qadach wyjechał z leśniczówki na obchód i na nich chciał trafić. I w tym momencie dyskusja się wywiązała właśnie na temat qadów i zniszczeń jakie powodują ich koła w zakrętach. Czy to na drogach pożarowych , czy duktach ,czy ścieżkach. A,że ja mam dokładnie takie same zdanie to dyskusja szybko się skończyła. Potem po drodze widziałem wyczyny owych qadziarzy. Kręcenie bączków i przejazdy przez rowy wzdłuż drogi. Także nie ma się co dziwić ,że władza się wk…..a. Po miłym spotkaniu stwierdziłem ,ze czas wracać bo pogoda tak jakoś zaczynała bardziej straszyć deszczem ,niż miało by wyjść słońce. I tak pomalutku wracaliśmy już w kierunku Kielc. Po drodze odkryłem dwie dodatkowe fajne dróżki, których to mi właśnie na tej trasie brakowało , bo wcześniej w tym odcinku jechaliśmy kawałek asfaltami. Także dzień spędziliśmy bardzo fajnie i przykro tylko było, że zaraz nadejdzie plucha i do wiosny trzeba będzie poczekać na kolejną wycieczkę.

April


Cofnij

 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark