Kielecki Klub Motocyklowy Wena


Witam.

Byłem przekonany, że ktoś jeszcze dołączy do naszej wycieczki. Niestety pomyliłem się kolejny raz. No cóż. Wiem, że nie każdemu podobają sie takie wypady, ale naprawdę warto czasami polatać po szlakach, zwłaszcza o tej porze roku.

Do Michała zajechałem zaraz po 9-tej i nawet nie gasiłem moto, bo Michał juz właśnie siadał na sprzęt. Także wyjechaliśmy od razu. Z Michałem ostatni raz ta trasę pokonywałem na wiosne, także bez zbytnich problemów jechaliśmy zaplanowana trasą. A pogodę mieliśmy idealną. Nie zimno nie ciepło w sam raz. Jedynie wszędzie dało się odczuć, że to już jest jesień gdyż było wszędzie bardzo wilgotno. Ale nie mokro, co mnie zdziwiło bardzo. Tam gdzie zazwyczaj stała woda,teraz było ... sucho!
Błota, które zazwyczaj dawały sie ostro we znaki, teraz były pół-suchymi wertepami. Także naprawdę jechało się rewelacyjnie. Jako, że dopiero poznaję żółtego potwora dzisiaj starałem się korzystać z jego mocy piekielnych. Na samym początku zupełnie nie mogłem opanować uślizgów tylnego koła. Tak jak przy otwarciu gazu, tak i przy jego gwałtownym zamknięciu. Przez to, że było bardzo wilgotno i wszechobecne kolorowe liście trudno mi było po prostu opanować jazdę wybranym torem. Dopiero po dwudziestuparu kilometrach zaczołem załapywac jak nad tym panować.
Niestety jazda niewyczynową setką, a tym dzikusem to zupełnie dwie różne i jakże odległe rzeczy. Także wrażenia całkiem spore i niebywale przyjemne.
Tutaj opisałem jak się jeździ po terenie lasów lisciastych i podmokłych. Kiedy wjechalismy natomiast w teren lasów iglatsych o podłożu zupełnie piaszczystym wyszła piękna zaleta momętu obrotowego jakim dysponuje husaberg. Zważywszy na to, że trasę tą pokonywałem dziewczyną nie raz wiedziałem, że na niektórych odcinkach piaszczystych po prostu łapała zadyszki, a o zapięciu 6-tego, a nawet czasami 5-tego biegu nie mogło być mowy. Dla besti nie robiło to zadnej różnicy. Obojetnie którym biegiem jechałem reakcja na dodanie gazu była piorunująca. I w sumie ze zdziwieniem stwierdziłem, że da się jechać ponad stówką po piaszczystej drodze. Co prawda nie był to tak jak zazwyczaj w tamtych okolicach suchy i kopny piasek, ale był po prostu lekko wilgotny.
I tak dotarliśmy do Sielpi nad zalew. Tutaj to właśnie miała miejsce pierwsza przerwa w jeździe. Jako, że woda z zalewu została spuszczona całkowicie teraz mozna było naocznie stwierdzić jak zalew jest płytki w niektórych miejscach. Michał korzystając z tej okazji bawił się jeżdżąc po dnie zbiornika. A zabawa była przednia, ponieważ na wierzchu była 5-cio cm warstwa śliskiego mułu a pod spodem twardy piach. Więc jeździło się podobnie jak na żużlu, czyli cały czas w uślizgu,a za moto był pióropusz długosci 20 metrów wywalanego w powietrze mułu. Wyglądało to bardzo efektownie.
W planach dalej mieliśmy Stąporków. Więc skierowaliśmy się właśnie tam. Po drodze widzieliśmy fantastyczne widoki. Zwłaszcza, że jechaliśmy w bardzo bliskiej odlagłości od rzeki zasilajacą zalew w Sielpi. Na marginesie powiem wam, że na pewno w lato tam pojadę z żoną i dziećmi. Fantastyczne miejsce na wypoczynek i ochłodzenie się w czyściutkiej rzece.
Także dość żwawym tempem zmierzaliśmy w kierunku Stąporkowa i... niestety nie dane nam było tam dojechać. Gdy wyjechaliśmy tylko z lasu i wjechaliśmy na asfalt w miejscowości Czarna w motocyklu Michała urwał się łańcuch. Przyczyna tego była spinka, która musiała się wcześniej zgubić. W związku z tym ogniwo z jednej strony spadło i koniec jazdy. Niefartem tego jest to,że rozpięcie nastąpiło na małej zębatce. I na skutek tego łańcuch został wciągnięty pomiędzy zębatkę a karter silnika. Co prawda sam z tej szczeliny wyskoczył, ale ... zrobił małą dziurkę w karterze. Także w miejscowości Czarna zakończyliśmy wspólną wycieczkę motocyklami.
Na busa ratunkowego czekalismy ponad godzinę, śmiejąc się i rozmawiając na temat zakończenia sezonu u Benego. Ja natomiast od Michała z pod domu na bestii wyruszyłem do siebie znanym sobie swoim szlakiem. Godzina była 13:30, ale w lesie było wręcz horrorowo. Było ciemno, padał deszcz (wcześniej w ogóle nam nie padało) i bardzo mroczna atmosfera. Czasami miałem wrażenie, że jestem nie pod samymi Kielcami a gdzieś na zupełnym dzikim, mrocznym odludziu. Nie było to niestety przyjemne uczucie, brrrrr...
Zaliczyłem jeszcze myjnie co by być spokojniejszym przed opadami śniegu :( Można powiedzieć całkiem śmiało, że bestia może spokojnie już spać do wiosny.

April


Cofnij

 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark