55 International Six Days 1980 Brioude (Francja)

Jakoś tak w życiu bywa, że najbardziej światłe plany, a sukcesy będące - zdawałoby się - na wyciągnięcie ręki, w konfrontacji z szarymi realiami rzeczywistości stają się mocno problematyczne. Reguła ta oczywiście ( albo: zwłaszcza ) nie omija imprezy niewinnie nazwanej Sześciodniówką Motocyklową. W ciągu tych sześciu dni tak wiele się może zdarzyć, co w jednej chwili obali w niwecz i gruzy wszelkie misterne plany...

Na jubileuszową 55 International Six Days zorganizowaną we wrześniu pamiętnego 1980 roku najlepsi światowi specjaliści, a także ci co mają aspiracje dołączyć, lub być w tym zacnym gronie, wyznaczyli sobie spotkanie we francuskim mieście Brioude leżącym w północnej części Masywu Centralnego. Nasi rodacy udawali się na tę imprezę z dużymi nadziejami. Sam Mirosław Malec - trener Biało-Czerwonych - liczył ( i to wcale nie po cichu! ) na sukces w kategorii Srebrnej Wazy. W końcu kilkakrotnie wcześniej ( po raz ostatni w roku 1978 ) Polacy zdobywali drugą lokatę w tej kategorii Six Days, więc może teraz? Liczono także na awans w tabeli zespołów walczących o główną nagrodę imprezy, czyli World Trophy, gdyż i tu nasi motocykliści specjalizujący się w rajdach szosowo-terenowych mieli swoje aspiracje i liczyli się w stawce.

Polski zespół Silver Vase stanowiła mocna i pewna czwórka startująca na motocyklach dostarczonych przez Dział Sportu fabryki w Suhl ( NRD ). Simsonów GS 75 dosiadali: Stanisław Olszewski ( OKS Stomil Olsztyn ) i Zbigniew Kłujszo ( GAMK Budowlani Gdańsk ). Wyczynowe Simsony GS 100 przypadły Krzysztofowi Serwinowi ( FKS Avia Świdnik ) i Ryszardowi Gancewskiemu ( AMK Drwęca Ostróda ). W kwestii sprzętowej polskiego zespołu World Trophy na Sześciodniówkę w Brioude po raz drugi postawiono na motocykle SWM włoskiej produkcji. W klasie 125 startowali: Andrzej Frankowski ( MKS Korona Kielce ); Piotr Gołąb ( Kielecki Klub Motorowy ); Kazimierz Markowski ( OKS Stomil Olsztyn ) i Ryszard Augustyn ( Kielecki Klub Motorowy ). W klasie 175 startował Zbigniew Groth ( GAMK Budowlani Gdańsk ). Najbardziej doświadczony w tym gronie Zbigniew Banasik ( MKS Korona Kielce ) jechał w klasie 250. Ówczesny skład zespołu Światowego Trofeum był mocno debiutancki - poza Zbigniewem Banasikiem pozostali dopiero rozpoczynali przygodę z imprezą zwaną Sześciodniówką Motocyklową.

Na kilka dni przed Six Days w Brioude i okolicach mocno padało, wręcz lało. Ten stan aury przyczynił się do zmiany wielu odcinków trasy w grzęzawiska. Błota było aż nadto...

Jednakże od pierwszego dnia Sześciodniówki powróciła nieomalże letnia pogoda. Było nadspodziewanie ciepło i słonecznie. W związku z tym organizatorzy wprowadzili czasy przejazdów w wariancie " B ". Niby słusznie, bo na trasie dominowało grząskie błoto i kałuże. Do tego dochodziły kamieniste odcinki i strome, wymagające nienagannej techniki pokonywania takich przeszkód, zjazdy i podjazdy. Jak się rychło okazało - owe czasy przejazdów w wariancie " B " były zatrważająco ciasne. Mało kto dojeżdżał do Punktu Kontroli Czasu z zapasem kilku minut lub na " styk ". Tankowanie w biegu i lawinowe spóźnienia stanowiły chleb powszedni tej edycji Sześciodniówki Motocyklowej. Do tego próby terenowe były przeprowadzone tak, by zawodnicy tracili tam najwięcej sił i czasu.

Znawcy tematu od razu zrozumieli o co chodzi w tej edycji Six Days. Wyniki z prób schodzą na drugi plan. Ważniejsze są jak najmniejsze spóźnienia na poszczególnych etapach... Co prawda trzeciego dnia wprowadzono, kierując się dobrym stanem trasy i znakomitą aurą, wariant przejazdów " A ". Jednakże szybko wyszło szydło z worka, iż jest to raczej nietrafiony pomysł. Mało kto, nawet z ówczesnej ścisłej światowej czołówki, miał szansę zameldować się we właściwym czasie na punkcie kontrolnym. Przez kolejne trzy dni 55 Sześciodniówki Motocyklowej znów obowiązywały czasy " B ", ale nadal były one nader wyśrubowane. Może doskonale znający trasy i próby gospodarze chcieli w ten sposób wygrać Six Days?...

A jak wiodło się w Brioude na Sześciodniówce we wrześniu 1980 roku polskim motocyklistom? Przyznać trzeba otwarcie - raczej różnie. Do półmetka imprezy nasz zespół Srebrnej Wazy jechał dość dobrze. Jednakże szwankowała skrzynia biegów w motocyklu Krzysztofa Serwina, potem zaczęła kaprysić przekładnia w Simsonie Ryszarda Gancewskiego. Serwisanci z fabryki w Suhl obecni na Sześciodniówce stanęli na wysokości zadania dostarczając naszym nowe skrzynie biegów. Sprawą polskich zawodników była ich samodzielna wymiana - niestety kosztem czasu przeznaczonego na jazdę...

Czwartego dnia fatalnie upadł na próbie szybkości terenowej Zbigniew Kłujszo doznając bolesnej kontuzji - rozdwojenia stawu barkowego(!). Dzielny " Kłujszejko " dojechał do mety etapu, ale nie pojechał już dalej. Na domiar złego " sypały się " - fabryczne przecież! - Simsony Ryszarda Gancewskiego ( walczył ze spalonymi tarczami sprzęgła ) i Krzysztofa Serwina. Ten ostatni piątego dnia musiał dokonać w polowych warunkach wymiany zatartego pierścienia tłokowego. Najlepiej z Polaków wypadł podczas Sześciodniówki w Brioude Stanisław Olszewski. Wygrał klasę 75, dorzucając do tego zwycięstwo w " generalce " Silver Vase 55 International Six Days. Dużo więcej dramaturgii na tej Sześciodniówce przyniósł występ polskiego zespołu World Trophy. W początkowej fazie imprezy realnym było trzecie miejsce. Tyle, że do końca Six Days było jeszcze daleko... Trzeciego dnia na jednym z Punktów Kontroli Przejazdu nie odnotowano Piotra Gołąba, ale jego przejazdy na poprzednim i kolejnych punktach kontrolnych były zarejestrowane. Co więcej - konfiguracja terenu i trasy wykluczała na tym odcinku jakieś akcje skrótowe. Międzynarodowe Jury rzekomo uwzględniło protest polskiej ekipy, usprawiedliwiając sprawę awarią komputera. Zawodnika dopuszczono do startu kolejnego dnia. Ale 15 000 punktów karnych zostało na koncie polskiego zespołu World Trophy. Piotr Gołąb wystartował do następnego etapu, gdzie na trasie i próbach poczynał sobie nadspodziewanie dobrze. Mimo to znów piętnaście tysięcy karnych punktów wpłynęło na konto polskiego zespołu Światowego Trofeum. Wieczorem na posiedzeniu Jury polskiemu zawodnikowi zakazano dalszej jazdy w Sześciodniówce, przeproszono za całe to zamieszanie polską ekipę. Ale w ferworze obrad jakoś zapomniano o naszym wniosku o anulowanie wycofania zawodnika trzeciego dnia, zdjęciu z naszego konta punktowego pomyłkowo przyznanych 30 000 punktów karnych i dopuszczeniu do dalszej rywalizacji Piotra Gołąba...

Jak już się wali to na całego! Piątego dnia 55 Sześciodniówki Motocyklowej poległ na placu boju, a raczej na trasie rajdu, silnik SWM-a 250 Zbigniewa Banasika Tego samego dnia trudy francuskiej Six Days ( przyznajmy, że niełatwej ) pokonały Andrzeja Frankowskiego i Kazimierza Markowskiego. A zatem na największych twardzieli polskiego zespołu World Trophy wyrośli ówcześni nastolatkowie - Zbigniew Groth i Ryszard Augustyn. Jako jedyni z polskiej szóstki dojechali do mety 55 Sześciodniówki Motocyklowej. Nota bene takiej walecznej postawy w tej imprezie u Ryszarda Augustyna, przecież debiutanta w Sześciodniówce, nikt się nie spodziewał przed zawodami. To samo można napisać w odniesieniu do pochodzącego z Gdyni Zbigniewa Grotha. Zuchy z " Bandy Kojaka "!

Po raz kolejny po zakończeniu Six Days musieliśmy przełknąć dość gorzką pigułkę. Ale trener Mirosław Malec pomimo tego zimnego francuskiego prysznicu, wrodzonego malkontenctwa, ale i wiary - mimo wszystko! - w swoich ludzi, wiedział jedno: dobre czasy dla Polaków na Sześciodniówkach muszą nadejść! To tylko kwestia czasu...

Jarosław Ozdoba

Cofnij
 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark