64 Sześciodniówka Motocyklowa. Walldurn ( D ) 1989.09.25.-30.

Polski Związek Motorowy pomimo przejściowych kłopotów finansowych - ale kto ich wtedy nie miał? - postanowił wystawić w 64 ISDE dziesiątkę zawodników, czyli zespoły World Trophy i Junior Trophy. Tyle, że... ludzie byli, gorzej ze sprzętem. Przed podpisaniem kontraktu na dostawę motocykli dla Polaków na Sześciodniówkę w RFN wytwórnia Jawa oznajmiła, że nie może zagwarantować sprzętu dla PZMotu. Owszem, seryjne produkty z fabryki w Tyncu nad Sazavą są jak najbardziej do nabycia, i to nawet w większej ilości niż zakładała umowa z początku sezonu. Tyle, że były to seryjne maszyny wytwarzane dla potrzeb krajów RWPG, mocno odstające pod względem technicznym i technologicznym od konkurencji z " drugiego obszaru płatniczego ". Poza tym cena Jaw Enduro po pokrętnym przeliczeniu z koron na ruble transferowe, a potem na złotówki wywoływała palpitację serca u księgowych z PZM. Fabryka IFA Simson z Suhl potwierdziła dostawę dwóch osiemdziesiątek i jednej 125 ze swojej serii wyczynowych motocykli GS WKH dla Polaków. Ale skąd wytrzasnąć pozostałe motocykle? Młodzieży oraz tym, którzy puścili w niepamięć tamte realia, spieszę z wyjaśnieniem, że nie było wówczas w Polsce dealerów i salonów motocyklowych. Takie to były sympatyczne czasy! Dzięki pomyślnemu zbiegowi okoliczności, dobrym kontaktom trenera Mirosława Malca, a także dyrektora OTZ PZM Zdzisława Ochmańskiego w światku Enduro, udało się znalezć dojście importera opon Barum, a jednocześnie dealera motocykli KTM w RFN. Firma MEFO kierując się chyba faktem, że w owym 1989 roku Polska była stale i pozytywnie na oczach całego świata, gratisowo wypożyczyła na imprezę dziesięć KTM-ów. Także gratisowo zapewniono ogumienie i wsparcie serwisowe na Sześciodniówce. Do tego doszły eleganckie ( oczywiście biało-czerwone ) motocyklowe spodnie, koszulki i kurtki dla polskich motocyklistów - także za darmo. Wyroby z Mattighofen przetestowano na zgrupowaniu i rajdzie do Mistrzostw Polski ( 16.-17. września 1989 roku ) w Siemiatyczach, gdzie wyłapano trochę drobnych usterek, które usunięto już w Walldurn. Trochę hamletyzowano, że KTM-y to model`89, ale z drugiej strony patrząc - przecież darowanemu konikowi w paszczę się nie zagląda... Podczas 64 Sześciodniówki Motocyklowej w kategorii World Trophy nasz kraj reprezentowali: Andrzej Tomiczek ( BKM Bielsko-Biała ); Jacek Czachor ( AMK Pałac Młodzieży Warszawa ) - obaj na Simsonach GS 80 WKH; Piotr Kasperek ( BKM Bielsko-Biała ) - KTM 125 EXC; Ryszard Gancewski ( MKS Korona Kielce ) - Simson GS 125 WKH; Zbigniew Banasik ( MKS Korona Kielce ) - KTM 250 EXC; Zbigniew Przybyła ( Automobilklub Zagłębie Miedziowe Głogów ) - KTM 300 EXC. Polscy juniorzy podczas tamtej Six Days jechali w składzie: Maciej Wróbel ( BKM Bielsko-Biała ); Bogdan Warchoł ( Automobilklub Zagłębie Miedziowe Głogów ) - obaj na KTM 125 EXC; Tomasz Kodym ( SKM Szarak Sochaczew ); Jarosław Pomirski ( GKM Bałtyk Gdynia ) - obaj na KTM 250 EXC. Powiedzmy sobie szczerze: 64 Sześciodniówka Motocyklowa, przy całej życzliwości dla organizatorów, nie należała do imprez nader trudnych. Łatwe dojazdówki z dużym zapasem przed Punktami Kontroli Czasu, niezbyt wymyślne próby na poligonach. Chyba dla urozmaicenia Cross Testy odbywały się na prawdziwych torach motocrossowych. Ale każda International Six Days Enduro ma swoje zawiłości, nieoczekiwane zwroty akcji i nieprzewidziane momenty. Tutaj nikt nie może być pewnym swego do końca, a pozory mylą, jak przekonało się w Walldurn kilka zespołów, w tym i ( niestety ) nasze World Trophy. Pierwszego dnia 64 ISDE Polacy pojechali raczej zachowawczo, liczono na trochę lepszą formę. Ale przecież impreza dopiero się zaczynała! Analiza wyników wykazała, że Simsony Polaków i zawodników z NRD mocno odstają od konkurencji. Nie dało się ukryć, że świat uciekał... W World Trophy Polska dziesiąta. Wśród juniorów nasi na miejscu ósmym. Drugi dzień Sześciodniówki w Walldurn był, zwłaszcza rano, nieco nerwowy. Zarządzono bowiem przed startem dodatkowe Badanie Techniczne. I to dość dokładne! W końcu impreza odbywała się w Niemczech, a tam porządek to rzecz nadrzędna. U nas też było nerwowo. Bogdan Warchoł przez swoje gapiostwo dotarł na linię startu na p i ę t n a ś c i e ( ! ) sekund przed upływem swojej minuty. Na całe szczęście jego KTM odpalił od pierwszego kopniaka. Ale i tak tego dnia " Bobek " miał pecha. Wywinął efektownego " kozła " na torze motocrossowym w Scheflenz. Zawodnik nie odniósł większych obrażeń, ale w motocyklu poważnemu pogięciu uległ układ wydechowy. Nie obyło się bez wizyty w serwisie firmowym KTM-a i dewizowego wydatku ze strony PZMot, oraz dodatkowego Badania Technicznego juz na mecie etapu. O ile Andrzej Tomiczek i Zbigniew Przybyła błyszczeli tego dnia w swoich klasach na próbach czasowych, to - dla kontrastu - Ryszard Gancewski nie mógł zbyt wiele wydobyć ze swego Simsona GS 125 WKH, stąd zaledwie dwudzieste czwarte miejsce w klasie. Francuzi najedli się wstydu, gdy wyszło na jaw, że Alain Olivier kontynuował swoją przygodę z 64 Six Days korzystając z motocykla " Krasnoludka ", podczas gdy ten właściwy jednoślad był intensywnie reanimowany po awarii. Za coś takiego fasuje się wykluczenie z imprezy i 15 000 punktów karnych dla zespołu każdego dnia. Oba polskie zespoły zajęły tego dnia ósme miejsca. Poranek trzeciego dnia 64 Sześciodniówki Motocyklowej przywitał wszystkich deszczem. W polskim obozie po cichu liczono, że stan aury pomoże polskim zespołom odkuć się w klasyfikacji. Wszak wiadomo nie od wczoraj - na deszcz i błoto jesteśmy dobrzy. Niestety, kalkulacje te nie do końca się sprawdziły. Dwie wywrotki Andrzeja Tomiczka ( być może atrakcyjne dla widzów, a także gratka dla fotografów ) na Enduro Teście zlokalizowanym na poligonie przesunęły go na dalekie miejsce w klasie 80. Simson Ryszarda Gancewskiego nie był w stanie sprostać wymogom prób. Beczał zamiast jechać... Na próbach czasowych najlepiej z naszych wypadł Zbigniew Przybyła bez kompleksów walcząc z elitą klasy 500. Zbliżył się do takich sław jak Gilles Lalay, czy Sven-Eric Jonsson. Pech przyczaił się na Piotra Kasperka, zdolnego motocyklisty młodego pokolenia. Po pierwszym Cross Teście silnik jego KTM-a 125 EXC zaczął dziwnie kaprysić, brakowało mocy... O Boże, czyżby szykowała się powtórka z poprzedniej Sześciodniówki we francuskim Mende, gdzie bielszczanin musiał się wycofać już pierwszego dnia imprezy po awarii Simsona. Na ratunek ruszył jeden z naszych " Krasnali " ( drugim był Mirosław Misztal ) Stanisław Olszewski. Wymieniono około trzydziestu świec zapłonowych, ale ten zabieg nie zakończył się powodzeniem. Wreszcie wymieniono iskrownik firmy Motoplat. I to było to! Motocykl Piotra Kasperka nabrał wigoru, ale spóznienie w liczbie 47 minut było już nie do odrobienia. Zespół World Trophy spadł na szesnaste miejsce. Juniorzy nadal na ósmym. Czwarty dzień 64 ISDE już rano przyniósł emocje w polskiej ekipie. Zbigniew Banasik uruchomił silnik swego motocykla minutę przed wyznaczonym czasem startu. Taki doświadczony zawodnik i taki błąd! Szczęśliwym zbiegiem okoliczności Jury nie zdyskfalifikowało kielczanina, a polski zespół World Trophy uniknął zdekompletowania. Motocykl Piotra Kasperka mimo wczorajszej wymiany iskrownika jednak nie pracował tak jak oczekiwano. Nawet trener naszej kadry Mirosław Malec rozkładał ręce w geście bezradności. A o rajdowych motocyklach wiedział wszystko... Ryszard Gancewski na mecie etapu zdecydowanie stwierdził, że po tej Sześciodniówce nie wsiądzie już na Simsona. Jak pokazała przyszłość - słowa dotrzymał! Stanisław Olszewski znający motocykle z Suhl na wylot, ujeżdżał je przez całe lata, zdobywał na nich mistrzowskie tytuły, także nie potrafił określić co za licho tkwi w Simsonie " Ganca ". Podobnie było z mechanikami ekipy Simsona. Z naszych znów najlepiej wypadł Zbigniew " Gucio " Przybyła. W podsumowaniu dnia wyprzedził w pięćsetkach samego Gillesa Laley. Nasze zespoły utrzymały pozycje z trzeciego dnia - szesnasta lokata seniorów i ósma juniorów. Piątego dnia 64 Six Days ogłoszono ( nareszcie! ) " szybszy " wariant czasów, czyli czasy przejazdu w wariancie A. Przedostatni dzień Sześciodniówki Motocyklowej to etap prawdy. Teraz każdy liczy na zachowanie miejsca, lub potknięcie rywali i... awans. Taka taktyka nieobca była i polskiemu obozowi na 64 ISDE. A jak było tego dnia? Najlepszym okazał się Zbigniew Przybyła, znów bawiąc w czołówce klasy 500. W osiemdziesiątkach błysnęli Jacek Czachor i Andrzej Tomiczek. Nadspodziewanie dobrze wypadł debiutujący w ISDE Maciej Wróbel, którego jazdę od początku imprezy chwalił trener Mirosław Malec. Ryszard Gncewski mimo mizernych osiągów swego Simsona jechał na próbach dobrze na tyle, na ile tylko sprzęt pozwalał. Natomiast Zbigniewowi Banasikowi wyraznie " nie szło ", choć ambicji i woli walki nie można było mu odmówić, na trasach 64 ISDE. Zespół World Trophy wskoczył na czternastą lokatę. Juniorzy tradycyjnie na miejscu ósmym, ale ten zespół dawał nadzieję i perspektywy na przyszłość. Sobota 30 września 1989 roku. Ostatni dzień 64 Sześciodniówki Motocyklowej - przed zawodnikami w miarę krótka dojazdówka do pokonania i po przerwie motocross w klasach podzielonych na grupy. Mimo, że organizatorzy mieli do dyspozycji w okolicy tory motocrossowe, to finałowe gonitwy wytyczono na wojskowym autodromie. Trasa, choć kręta, nieco rozczarowywała. Nie było żadnych skoków, rowów, a nawet różnicy poziomów. Bardziej to były wyścigi trawiaste niż motocross. Wśród ekipy włoskiej głosy zdenerwowania, ba - rozpaczy! Ich reprezentacyjny junior Dario Monteferrario fatalnie upadł podczas okrążenia zapoznawczego - czyli około pół godziny przed zakończeniem rywalizacji w Sześciodniówce - doznając złamania ręki. Santa Madonna! Azzuri spadają z pierwszego na ostatnie miejsce w Junior Trophy! Polacy wyścigi pojechali ostro, aczkolwiek na miarę swoich ( i motocykli jakimi wówczas dysponowali ) możliwości. Z dobrej strony pokazali się Andrzej Tomiczek, Jacek Czachor, czy Maciej Wróbel. Mniej udane biegi zaliczyli Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski, których sprzęty niezbyt chciały jechać. Pozostali lokowali się w drugiej połowie swoich grup. Najlepiej w finałowym motocrossie wypadł Zbigniew Przybyła - był czwarty w pięćsetkach, a po całej imprezie piąty w tej prestiżowej klasie. Puchar World Trophy 64 International Six Days Enduro przypadł ekipie Włoch. Trofeum juniorów zdobyli Finowie. A my? Liczono na powrót do czołówki Six Days. Okoliczności zdawały się nam sprzyjać. Zadbano o dużo lepsze motocykle, było trochę sukcsów w sezonie. Trasa 64 Sześciodniówki Motocyklowej była łatwa, próby również nie były z gatunku tych wyżyłowanych, czasy luzne. W zasadzie można było zajść wysoko, ale naszym zabrakło, niestety, w Walldurn przysłowiowego łutu szczęścia... Główny sponsor polskiej reprezentacji na 64 ISDE, czyli firma MEFO, odebrał ( swoje przecież ) motocykle KTM po imprezie. Ludzie z MEFO pytani o perspektywy sponsorowania polskiej kadry Enduro w przyszłości, odpowiadali nader dyplomatycznie... Ale iskierka nadziei jednak się zatliła. MEFO pozostawiło na własność polskim zawodnikom gustowne komplety ciuchów w jakich jechali na Sześciodniówce. Do tego dołożono w prezencie każdemu po nowym komplecie zestawu MEFO Enduro Sport Wear. Niemiecka firma powróciła jednak do tematu sponsorowania polskich motocyklistów. Przed rozpoczęciem sezonu 1990 Andrzej Tomiczek ( 125 ); Ryszard Gancewski ( 250 ) i Jacek Lonka ( 500 ) otrzymali do dyspozycji motocykle marki KTM z przeznaczeniem do startów w nowowprowadzonych indywidualnych Mistrzostwach Świata w rajdach Enduro. Jarosław Ozdoba

Jarosław Ozdoba

Cofnij
 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark