61 ISDE w San Pellegrino - 1986

Dawno temu, bo przed ćwierćwieczem, z bazą we włoskim z lekka podupadającym kurorcie San Pellegrino nieopodal Bergamo, miała miejsce 61 edycja Sześciodniówki Motocyklowej. Okolice Bergamo to włoskie zagłębie Enduro, stąd wywodzą się ichniejsi najlepsi zawodnicy i najwierniejsi kibice tej dyscypliny motocyklizmu. Organizowane na tamtym terenie imprezy z przesławnym niegdyś " Vallie Bergamache " na czele od lat słyną z dużej atrakcyjności i wysokiego stopnia trudności. Stąd też powszechnie przypuszczano i obawiano się, że 61 International Six Days Enduro przeprowadzona w terminie 08 - 13 września 1986 roku będzie imprezą, która wszystkim da się we znaki i na długo wryje w pamięć. I owszem, tak było - aczkolwiek niekoniecznie z powodu olbrzymich trudów, walki ze sprzętem, wysokimi wymogami trasy, czy napiętych limitów czasowych. Akurat w tej Six Days chodziło o coś zgoła innego... Ale to dopiero miało okazać się w trakcie trwania imprezy. Polski Związek Motorowy wysłał do boju, na rok przed polską Sześciodniówką, jedynie zespół seniorów, czyli szóstkę walczącą o główne trofeum - World Trophy. Polskę dwadzieścia pięć lat temu reprezentowali: Zbigniew Przybyła ( Zagłębie Miedziowe Głogów ) - Simson GS 80; Ryszard Gancewski ( GAMK Budowlani Gdańsk ) i Piotr Kasperek ( BKM Bielsko-Biała ) - obaj na Simsonach GS 125; Stanisław Olszewski ( OKS Stomil Olsztyn ) i Ryszard Augustyn ( Kielecki Klub Motorowy ) - obaj na Jawach Enduro 250 VVZ, i Zbigniew Banasik ( MKS Korona Kielce ) - Jawa Enduro 500 VVZ. Sprzęt, czyli podstawowa bolączka polskich dyscyplin sportów motorowych w tamtych czasach, był po prostu taki na jaki mogliśmy wtedy liczyć zgodnie z zawartymi umowami z Simsonem i Jawą. Motocykle z Suhl były przygotowane i obsługiwane w całości przez fabrykę. Natomiast rajdowe Jawy były seryjnymi maszynami w specyfikacji 1985/1986 dostarczonymi w paczkach do warszawskiego OTZ-u na ulicy Kickiego. Były to egzemplarze z silnikami chłodzonymi powietrzem, z zaworem membranowym na kanale ssącym i z hiszpańskim iskrownikiem elektronicznym Motoplat, oraz centralnym resorowaniem tylnego koła. Za pieniądze PZMotu, poprzez OTZ dozbrojono Jawy na Sześciodniówkę w tylne teleskopy firmy Koni, przednie widelce Marzocchi, przednie tarczowe hamulce Brembo, koła 21" z tarczami hamulcowymi, obręcze cenionej firmy Akront, błotniki Acerbisa i rollgazy Magura. Tak doposażonymi czechosłowackimi rajdówkami można było stanąć w szranki Six Days anno 1986. Nie wystawiliśmy zespołu juniorów, ale też i nie bardzo było jeszcze w kim wybierać. Młode talenty dosiadające wówczas na rajdowych trasach Simsonów S51 Enduro, CZ 125, czy Jaw Enduro różnych pojemności dopiero szlifowały umiejętności, czekając na swoją szansę i czas, aby doszusować do grona kadrowiczów Mirosława Malca. Startami w Enduro nie byli zainteresowani utalentowani ówcześni młodzi motocrossowcy jak Maciej Stańco, czy kuzyni Olszewscy - Jackowie: I i II. W San Pellegrino oprócz ściśle związanej ze startem i obsługą naszego zespołu ekipy działaczy, pojawiło się spore grono oficjeli i dziennikarzy z Polski. Było to związane z przygotowaniami i prezentacją przyszłorocznej 62 Sześciodniówki Motocyklowej z bazą w naszej Jeleniej Górze. Trasa włoskiej ISDE oferowała górskie, dość wąskie ścieżki, kamienno-szutrowe szlaki pełne ostrych kamyczków ( " kapcie łapano tu niemal seryjnie, więc łyżki do opon często były w robocie! ), trochę podjazdów, leśnych, urozmaiconych korzeniami dróg i próby terenowe zlokalizowane na rozległych łąkach. Już pierwszego dnia okazało się, że jak na imprezę tej rangi jest tu raczej zbyt łatwo, niczym na rajdzie okręgowym, w najlepszym razie mistrzostwach krajowych. Łatwiutka trasa, starannie omijająca co bardziej wymagające podjazdy z korzeniami, spacerowe czasy przejazdu... Za to próby, co było aż nadto widoczne, były nie tylko dobrze znane gospodarzom, ale wręcz perfekcyjnie przez nich przetrenowane. To było widoczne nawet dla laików! Po pierwszym dniu 61 ISDE w World Trophy prowadzą Włosi, Polska dziesiąta. Drugiego dnia 61 Sześciodniówki Motocyklowej już od świtu pada rzęsisty deszcz. Wprowadzono czasy " B ", na trasie i próbach grząsko i ślisko, ale niezbyt dramatycznie. Na drugiej pętli robi się trochę gorzej i zdecydowanie bardziej trudno po rozjechaniu trasy przez blisko czterysta motocykli w pierwszym kółku. Sypią się spóźnienia, w tym faworytów. Mimo tego trasa, choć trudna, nadal jest przejezdna. Było trochę błądzących, nie wszyscy dawali radę na podjazdach, ale znajdowali się chętni, którzy pomagali wepchnąć lub wciągnąć motocykl na szczyt. Z naszych pewne kłopoty miał jedynie rutynowany Zbigniew Banasik, który jechał z silnie stłuczonym na kamienistym fragmencie trasy kolanem. W prowizorycznych wynikach po drugim dniu 61 ISDE w World Trophy prowadził zespół CSRS ( Czechosłowacji ), Polska na trzecim-czwartm miejscu! Radość nie trwa jednak zbyt długo. Stosowny komunikat komandora imprezy anuluje całą drugą pętlę dnia. Prowadzą znów Włosi, my spadamy na ósme miejsce. Trzeci dzień tej Sześciodniówki nawet najbardziej ufnym w zasady Fair Play uświadamia, że podczas tej Six Days wyniki ustala się przy " Zielonym Stoliku ", a karty rozdają gospodarze, dla siebie rezerwując najlepsze. Pomimo pięknej, ciepłej i słonecznej pogody, bezproblemowych - z reguły składających się z szutrowych i polnych dróg - dużych fragmentów tras, ominięciu mogących sprawić pewne kłopoty podjazdów, zarządzono mocno wydłużone czasy przejazdów w wersji " B ", co pozwalało na kontemplacyjną podróż po trasie, lub blisko półgodzinną sjestę przed PKC-ami i spokojny serwis sprzętu. Anulowano malowniczą, ale i trudną technicznie próbę crossową na Monte Pieto. Cel jest jasny - Sześciodniówka rozgrywa się na próbach, które gospodarze mają w małym palcu, trasa ma marginalne znaczenie i trzeba zrobić wszystko, by dopomóc włoskim zespołom w zwycięstwie w ISDE, by maksymalnie wygrali Azzuri... Ale chyba nie o to, nie tylko w Six Days, chodzi! Czwartego dnia 61 Sześciodniówki Motocyklowej, pomimo słońca i znów znakomitych warunków na trasie, po raz kolejny funduje się zawodnikom czasy przejazdów w wariancie " B " przewidzianym z założenia na coś w rodzaju oberwania chmury. Co więcej, Jury wspaniałomyślnie anuluje spóźnienia wszystkim, którzy nie zmieścili się w limicie przejazdów pomiędzy PKC ! To już zakrawało na szyty grubymi nićmi ewenement w dziejach Sześciodniówek! W polskim teamie tematem dnia były seryjne awarie ogumienia spowodowane ostrymi kamieniami licznie zalegającymi szutrowe odcinki dojazdowe. Pechowo ukończył dzień debiutant w Six Days Piotr Kasperek. Niezbyt fortunne podparcie nogą na jednym z zakrętów zaowocowało, lekkim na szczęście, skręceniem kostki. Do końca tej łatwej Sześciodniówki jeszcze przecież są dwa dni, ale zdaniem nie tylko ładnie śpiewającej tę frazę Anity Lipnickiej: " Wszystko się może zdarzyć... " Ale niewiele się zdarzyło. Piąty dzień 61 ISDE w San Pellegrino jak się można było spodziewać, nie przyniósł niczego nowego w klasyfikacjach imprezy, poza awansem naszego Zbigniewa Przybyły na piąte miejsce w klasie 80. Na trasie, mimo, że chyba dla przyzwoitości, wprowadzono czasy " A " nadal panowały warunki pozwalające snuć przypuszczenia, iż bez spóźnienia dałoby się radę Simsonem S51 Enduro... Ciekawostką tego dnia, a właściwie wieczoru, był tak zwany Dzień Polski, gdzie organizatorzy kolejnej, 62 Sześciodniówki Motocyklowej zachwalali uroki okolic Jeleniej Góry i wstępnie przyjmowali rezerwacje hotelowe i zgłoszenia. Szósty dzień Six Days sprzed ćwierćwiecza był potwierdzeniem stwierdzenia, iż gospodarzom jak trzeba, to i wiatr sprzyja. Jednakże na końcowym motocrossie, co miłe, z dobrej strony pokazali się Zbigniew Przybyła, Piotr Kasperek i Ryszard Gancewski. Bielszczanin przez długi dystans prowadził stawkę w swojej grupie, by ostatecznie osiągnąć metę na nie lubianym czwartym miejscu. Motocross uprawiany od kilku sezonów w barwach Górnika Czerwionka na coś się przydał. W San Pellegrino Włosi wygrali klasyfikacje zespołów narodowych, zespołów klubowych, fabrycznych i wszystkie klasy. Czy tak naprawdę odbyło się to w sportowej atmosferze? O tym można by długo dywagować, szkoda tylko, że " ustawianie " imprez dotknęło wówczas i rajdy Enduro, a zwłaszcza w tak prestiżowej imprezie jak Sześciodniówka Motocyklowa. World Trophy 61 ISDE zdobyli Włosi, drugie miejsce przypadło Szwecji, a na trzecim znaleźli się Czechosłowacy. W zmaganiach Junior Trophy zwyciężyli motocykliści Italii, druga lokata padła łupem czwórki NRD, a na trzecim zacumowali juniorzy z CSRS. Polski zespół World Trophy zakończył 61 Sześciodniówkę Motocyklową na ósmym miejscu - lepiej niż w Hiszpanii w 1985 ( 10 lokata ) i gorzej niż za rok w Jeleniej Górze ( 5 miejsce ). A w klasach? Nie było tak najgorzej, biorąc pod uwagę sprzęt jaki mieli do dyspozycji nasi zawodnicy. W osiemdziesiątkach Zbigniew Przybyła był piąty. W 125 Ryszard Gancewski dojechał osiemnasty, a Piotr Kasperek - trzydziesty szósty. W najbardziej licznej klasie 250 Ryszard Augustyn był równo czterdziesty, a Stanisław Olszewski pięćdziesiąty trzeci. W pięćsetkach Zbigniew Banasik również zdobył magiczną czterdziestkę. Połowa naszego zespołu - Zbigniew Przybyła, Ryszardowie: Augustyn i Gancewski - odebrała Złote Medale FIM. Piotr Kasperek, Stanisław Olszewski i Zbigniew Banasik zawiesili na szyjach Srebrne Medale FIM. Trochę szkoda, że 61 International Six Days Enduro przebiegła w atmosferze raczej dalekiej od uczciwego sportu, a zawodnikom i działaczom myślącym o rozegraniu " Olimpiady Motocyklowej " w myśl zasad Fair Play zagrano na nosie... Pociechą może być to, że o kolejnych edycjach Six Days nie mówiono już tak niekorzystnie.

Jarosław Ozdoba

Cofnij
 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark