Jubileuszowa Sześciodniówka Motocyklowa i... rozczarowanie.

60 ISDE La Molina/Alp ( E ) 1985.09.30. - 10.05.

Po sukcesie naszego zespołu seniorów w 59 Sześciodniówce Motocyklowej, kiedy to Polacy zostali drużynowymi wicemistrzami świata ,akcje motocyklistów od rajdów Enduro z kraju nad Wisłą mocno wzrosły. W gronie Głównej Komisji Sportów Motocyklowych PZMotu delikatnie przymierzano się do, co najmniej powtórki, lub poprawy wyniku osiągniętego przez " Bandę Kojaka " - jak określano kadrowiczów trenera Mirosława Malca - w holenderskim Assen. Wyzwanie co się zowie! Tyle, że między " chcieć " a " móc " z reguły bywa rozwarcie... Póki co przygotowano odpowiedni cykl zgrupowań specjalistycznych i ogólnorozwojowych, specjalistycznych szkoleń. Skoordynowano kalendarz startów w serialach mistrzostw krajowych, Mistrzostw Europy oraz Pucharu Pokoju i Przyjazni. Ten ostatni w dyscyplinie rajdów Enduro stał na wysokim poziomie, startowali w nim zawodnicy będący w czołówce europejskiej. A wszystko odbywało się pod protektoratem pionów sportowych fabryk: Jawy, Simsona i MZ. Celem nadrzędnym był jak najlepszy start polskiego zespołu World Trophy w jubileuszowej 60 Sześciodniówce Motocyklowej. Po drodze były nawet sukcesy, w tym i te z górnej półki ówczesnych rozgrywek. Zbigniew Przybyła na Simsonie GS 80 Enduro został wicemistrzem Europy w swojej klasie. Jego wyczyn powtórzył w klasie 125 Ryszard Gancewski, czyli popularny " Ganc ". Dysponował on Simsonem GS 125 Enduro. Jako miejsce rozegrania 60 International Six Days Enduro wybrano hiszpańską ( a właściwie katalońską ) prowincję Alp leżącą w Pirenejach, nieopodal granicy z Francją i Andorą. Bazą imprezy była wioska La Molina. Trasy poprowadzono skalistymi szlakami wiodącymi na wysokości circa 1200 - 2000 metrów nad poziomem morza. Było wiele trudnych podjazdów, kamienistych przepraw, podróży we wszechobecnym kurzu, pojawiały się przeprawy poprzez górskie, bystre potoki, a także jazda w palącym słońcu, które nie odpuszczało przez całą 60 ISDE z 1985 roku. Ubiegłoroczni wicemistrzowie Sześciodniówki w kategorii World Trophy pojawili się w La Molina w składzie: Zbigniew Przybyła ( Automobilklub Zagłębie Miedziowe Głogów ); Stanisław Olszewski ( OKS Stomil Olsztyn ); Zbigniew Kłujszo ( GAMK Budowlani Gdańsk ) - wszyscy na Simsonach GS 80 Enduro. Ryszard Gancewski ( GAMK Budowlani Gdańsk ) startował Simsonem GS 125 Enduro. Ryszard Augustyn ( Kielecki Klub Motorowy ) jechał w klasie 250 Jawą Enduro. Krzysztof Serwin ( FKS Avia Świdnik ) startował w klasie 500 również Jawą Enduro. Oprócz niezmordowanego Mirosława Malca łączącego na poprzednich Sześciodniówkach funkcję trenera zespołu i " Krasnoludka " , role lotnych kurierów - pomagierów pełnili: Zbigniew Banasik ( MKS Korona Kielce ) i Zbigniew Groth ( GAMK Budowlani ). Swoją drogą mieliśmy wtedy wysyp Zbigiewów w polskiej ekipie, bo aż czterech. W Alp było w naszej ekipie także dwadzieścia osób funkcyjnych na Punktach Kontroli Czasu. Trzeba też doliczyć serwisantów z fabryki Simsona obsługujących Polaków startujących jednośladami tej marki. Organizacyjnie - klasa! Wreszcie na wszystkich punktach obsługowych miał kto nalać paliwo, podać klucze, napoić czy nakarmić kawałkiem strawy, przypomnieć o właściwym czasie przejazdu. Dzięki działalności i obrotności trenera Mirosława Malca wybrnął z opresji Krzysztof Serwin. Po jednym z morderczych podjazdów ambitny rajdowiec ze Świdnika stwierdził z lekkim przerażeniem, że jego Jawa 500 praktycznie " nie ciągnie ". Charakterystyczny zapaszek plus ciepło bijące od pokrywy sprzęgła mówiły wiele. Aż za wiele! Po odkręceniu dekielka ukazala się brutalna rzeczywistość... Ebonitowe tarcze suchego sprzęgła ( Jawa stosowała takie rozwiązanie ) zmieniły się w popiół, a stalowe przekładki przybrały barwę intensywnego fioletu! Krzysztof Serwin pogrążył się w niewesołych myślach jak tu bez sprzęgła pokonać jeszcze około sto pięćdziesiąt kilometrów trasy w Pirenejach, aby osiągnąć metę. No i przy okazji nie " zarżnąć " motocykla... Nagle usłyszał za plecami znajomy łoskot pracującego silnika Jawy Enduro i równie znajome tubalne wołanie. Mirosław Malec wiedzący o swoich zawodnikach chyba wszystko, a o rajdowych motocyklach na pewno wszystko, zjawił się w tym miejscu trasy wiedziony - chyba tajemnym! - instynktem we właściwej porze. Jak się okazało trener trafnie przewidywał i miał w plecaku potrzebny zestaw części do naprawy sprzęgła Jawy Enduro. Spakował teraz to wszystko po prostu do papierowej torby. Udając wobec postronnych kibiców, że idzie w krzaki za pilną potrzebą odrzucił towar na trawę obok motocykla Krzysztofa Serwina. Ten po naprawie pechowego sprzęgła ruszył z kopyta na trasę. Spóznił się co prawda na Punkt Kontroli Czasu, ale dzień ukończył. Nie jest to może zbyt wzniosłym gestem w stronę idei Fair Play, ale na każdej Sześciodniówce Motocyklowej zdarzają się przedziwne przypadki odnajdywania w trawie, przydrożnych rowach, czy innych ustronnych miejscach tych akurat w tej chwili niezbędnych części. Kanty gorszego kalibru, jak te z podmienianiem motocykli - ba, nawet motocykli i zawodników! - z reguły nie przechodzą. Pora może wspomnieć o stronie sprzętowej polskiej ekipy w 60 International Six Days Enduro. W cięższych klasach pojemnościowych od kilku ładnych lat związani byliśmy stosownymi umowami z Jawą. I tu mała ciekawostka. W sezonie 1985 począwszy od pierwszej imprezy Pucharu Pokoju i Przyjazni, a także w czasie startów w serialu Mistrzostw Europy w rajdach Enduro Krzysztof Serwin korzystał z możliwości dosiadania Jawy 500 VVZ z centralnym resorowaniem tylnego koła. Była to nowość czechosłowackiej wytwórni. A tymczasem... Panowie z firmy Jawa, było nie było poważanej i cenionej, przed 60 ISDE oświadczyli dyrektorowi OTZ PZMotu Zdzisławowi Ochmańskiemu, że dostarczą stronie polskiej motocykle w specyfikacji 6D`84 z modernizacjami na rok modelowy 1985 ( praktycznie inny kształt tablic numerowych ). Po prostu całą swoją produkcję modelu VVZ musieli przeznaczyć dla zawodników z CSRS. Dyrektor Ośrodka Techniczno-Zaopatrzeniowego PZMotu poczuł się jakby ktoś przez chwilę umieścił go we wnętrzu balonu... Jawy dla Ryszarda Augustyna i Krzysztofa Serwina " dozbrojono " z zasobów magazynów OTZ, ale i tak dyrektor Zdzisław Ochmański podczas hiszpańskiej Sześciodniówki ufny był bardziej w to co zabrano z Warszawy niż w konieczność zakupów u Czechosłowaków. Z kolei firma z Suhl potraktowała Polaków bardzo poważnie. Z drugiej strony patrząc Simson miał w tym swój interes. U nas jechało w składzie czterech drużynowych wicemistrzów świata z poprzedniej Six Days, dwóch wicemistrzów Europy z bieżącego sezonu. Tym razem okazało się, że Simsony oddane do dyspozycji Polaków nie były jakąś " drugą ligą ", a równorzędnymi maszynami z motocyklami zawodników z NRD. Niestety, zdarzył się sportowy dramat... Trasa 60 Sześciodniówki Motocyklowej była bardzo trudna, gdybano nawet o sensowności startu w Pirenejach klasy 80. Ale uzbierało się dwudziestu jeden chętnych, więc jak tu ich pozbawić szansy udziału w jubileuszowej edycji Six Days? Jak się okazało, wobec koszmarnych warunków terenowych tej imprezy dla klasy 80 było to aż nadto! Zbigniew Przybyła ambitnie pomagał na podjazdach silnikowi Simsona siłą swoich mięśni. Stanisław Olszewski i Zbigniew Kłujszo uprawiali biegi przełajowe ze swoimi motocyklami. Jest to zajęcie co nieco męczące i raczej trudne. Gdy do tego dochodzi jeszcze pchanie osiemdziesiątki pod górę przy wspinaczce na kolanach robi się mało atrakcyjnie... O ile nie podda się człowiek, to da sobie spokój motocykl. I tak się niestety stało czwartego dnia hiszpańskiej Sześciodniówki. Tego dnia definitywnie odmówiły współpracy ( posłuszeństwa? ) Simsony GS 80 Enduro Stanisława Olszewskiego i Zbigniewa Kłujszy. Obaj przez trzy dni inkasowali po 15000 punktów karnych od łebka za nieukoczony etap. Panowie z Działu Sportu Simsona byli cokolwiek zmartwieni odbierając zatarte motocykle Polaków. Honor firmy z naszej strony uratował Zbigniew Przybyła, który był trzeci w osiemdziesiątkach. Fabryki z Suhl nie zawiódł także Ryszard Gancewski - ósmy w klasie 125. W najliczniej obsadzonej klasie 250 Ryszard Augustyn był trzydziesty siódmy. W pięćsetkach Krzysztof Serwin finiszował na sześćdziesiątym drugim miejscu. Może gdyby nie to spalone sprzęgło byłoby lepiej? Kto to stwierdzi! Drużynowo - po holenderskim sukcesie - zimny prysznic. Ekipa mająca ambicje namieszania w pierwszej trójce klasyfikacji World Trophy 60 Sześciodniówki Motocyklowej musiała przełknąć gorzką pigułkę. Dopiero dziesiąte miejsce! Tym razem znane powiedzenie, że im trudniej - tym lepiej, w naszym wydaniu się nie sprawdziło. Na osłodę zostały Medale FIM. Złoty dla Zbigniewa Przybyły, srebrne dla Ryszarda Gancewskiego, Ryszarda Augustyna i Krzysztofa Serwina. Po Sześciodniówce w Alp pojawiło się wiele głosów w gronie uczestników, producentów motocykli, oficjeli FIM-u, dziennikarzy, jawnie wskazujących na to, że hiszpańscy organizatorzy po prostu... przesadzili ze stopniem trudności imprezy. Może chcieli urządzić Six Days jakiej jeszcze świat nie widział?... A w podsumowaniu? Niezbyt nam wyszła ta edycja Sześciodniówki Motocyklowej - to fakt. Ale, czy porywając się w Pireneje z trzema Simsonami w klasie 80 nie byliśmy zbytnimi optymistami?

Jarosław Ozdoba

Cofnij
 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark