44 Rajd Świętokrzyski - impreza w cieniu Czernobyla

Czterdziesty czwarty motocyklowy Rajd Świętokrzyski zorganizowany na początku maja 1986 roku, będąc eliminacją Pucharu pokoju i Przyjazni stanowił wówczas najważniejszą imprezę w krajowym Enduro. Zawody te odbyły się w dość ciekawych okolicznościach. Otóż powszechnie znaną tajemnicą, aczkolwiek skrzętnie skrywaną przez ówczesne polskie władze, była katastrofa w elektrowni atomowej w Czernobylu na terenie obecnej Ukrainy. Awaria reaktora miała miejsce 27 kwietnia, a kielecki rajd odbył się w terminie 3-4 maja 1986 roku, czyli zaledwie tydzień po czernobylskiej eksplozji. Inną ciekawostką jest fakt, że w tamtych latach 3 Maja nie był obchodzony jako ważne święto państwowe, czy narodowe, a wręcz przeciwnie... Do pacyfikacji trzeciomajowych manifestacji używano bez pardonu sporych sił ZOMO. Ponadto rok 1986 został ogłoszony przez ONZ jako Międzynarodowy Rok Pokoju, a 44 Rajd Świętokrzyski był kolejnymi eleiminacjami mistrzostw - jak je wtedy nazywano - Krajów Demokracji Ludowej. Imprezę objął Patronatem Honorowym ówczesny Wojewoda Kielecki Włodzimierz Pasternak, bardzo przychylny motocyklistom i sportowi motorowemu. Dla potomnych warto zacytować fragment jego " słowa wstępnego " z programu zawodów: " DRODZY PRZYJACIELE, SZANOWNI GOŚCIE! Cieszę się ogromnie, że znów możemy gościć na Ziemi Kieleckiej najlepszych motocyklistów w rajdach Enduro, reprezentantów CSRS, NRD, Węgier i Polski, rywalizujących o Puchar pokoju i Przyjazni. Impreza cieszy się dużym zainteresowaniem nie tylko ze względu na pasjonującą walkę na trasie i mistrzowskie umiejętności motocyklistów, prezentowane na próbach terenowych, ale przede wszystkim ze względu na cel jaki przyświeca rywalizacji o Puchar - współpraca i przyjazń sportowców Krajów Demokracji Ludowej. Tym bardziej, że obecna edycja odbywa się w Roku Pokoju ". Prawda jak umiejętnie propagandowo umiano wykorzystać okazję, jaką był bez wątpienia Rajd Świętokrzyski? Bazę zawodów ulokowano w Cedzynie, a konkretnie w Hotelu " Świętokrzyskim ". Park maszyn, depo ( aczkolwiek miało ono wtedy nieco inny charakter niż współcześnie ) i PKC " Start-Meta " ulokowano na olbrzymim cedzyńskim parkingu vis a vis tamy pobliskiego zalewu, na parkingu tym od lat doskonalą swoje umiejętności kandydaci na kierowców. Organizatorem rajdu była Sekcja Motorowa MKS Korona Kielce, korzystająca ze wsparcia ludzi zakochanych po uszy w sportach motorowych rekrutujących się z działaczy Kieleckiego Klubu Motorowego i Automobilklubu Kieleckiego. Organizatorzy pod wodza Kierownika Zawodów Zenobiusza Wenusa przygotowali naprawdę dobry rajd. Bardzo sprawnie działało Biuro Zawodów, osoby funkcyjne i sędziowie błyskawicznie reagowali na sytuację powstającą w bazie zawodów, na trasie, czy na próbach. Na kilka osobnych zdań zasługuje dobór trasy, czyli dzieło Józefa Futakiewicza i próba szybkości terenowej, którą kierował Jacek Balicki. Trasa 44 Rajdu Świętokrzyskiego oferowała rajdowcom to co lubią najbardziej - wykroty, strome zjazdy i całkiem poważne podjazdy, leśne dukty straszące wystającymi korzeniami, błotne przeprawy, twarde i miękkie podłoże... Zawodnikom wszystkich nacji na długo zapadł w pamięć odcinek przejazdu przez górę Telegraf. Z dołu do góry po korzeniach, potem w dół, nawrot na torfowisku i od nowa - tyle, że innym śladem. I tak kilka razy w jednym okrążeniu... Nie zapomniano o zaserwowaniu zawodnikom legendarnego i wymagającego podjazdu na podkieleckim Słowiku pod górę " Kolejową ", który niegdyś bezlitośnie weryfikował umiejętności zdobywających go zawodników. Próba szybkości terenowej zlokalizowana na terenie toru motocrossowego " Wietrznia " i jego przyległości także była pełna niespodzianek. Motocykliści pokonywali podjazdy i zjazdy, sztuczne przeszkody i mocarne wyskoki z dalekimi lądowaniami. A wszystko to w akompaniamencie wyrzucanych spod kół kamieni i tumanów kurzu, w plątaninie taśm wytyczających trasę tej próby. Pogoda wtedy dopisała, więc na Wietrzni, która jest byłym wapiennikiem, a także skupiskiem gliny, kamienia i łupek niewąsko się kurzyło po przejazdach zawodników. Skoro już mowa o aurze - było słonecznie i ciepło, co spowodowało napływ publiczności. Kolorytem tamtych lat był kiermasz kieleckiego Polmozbytu zlokalizowany w pobliżu próby na Wietrzni. Ludzie z niedowierzaniem patrzyli na oferowane na stoiskach artykuły, akcesoria i części do Poloneza, FSO 1500, czy " Malucha " znane im do tej pory jedynie ze słyszenia, a nie ze sklepowych półek. Takie to były ciekawe czasy! Trasa rajdu liczyła około osiemdziesięciu kilometrów w jednym okrążeniu, a takowych było do pokonania po trzykroć w klasach seniorskich i pucharowych, a dla młodzieży startującej w krajowej konkurencji w klasach 125 i powyżej 175 przewidziano ulgowy dystans dwóch kółek każdego dnia, ale i tak lekko im wcale nie było. Specyfiką rajdów Enduro z tamtych lat było pokonywanie przez zawodników trasy dnia drugiego, w tym prób, w kierunku przeciwnym do sobotnich zmagań. Powodowało to pewne trudności natury organizacyjnej, gdyż " trasiarze " po zakończeniu pierwszego dnia musieli " przenicowywać " trasę, kasując czerwone znaki i zastępując je niebieskimi ustalającymi nowy kierunek jazdy. Sporych umiejętności wymagało pokonanie w dobrym czasie próby szybkości terenowej w odwrotnej konfiguracji toru motocrossowego. Ale kto powiedział, że w rajdach Enduro będzie lekko, łatwo i przyjemnie? Jak to, niestety, na rajdach organizowanych w okolicach Kielc bywa, nie brakowało samorzutnych udziwniaczy i tak trudnego przebiegu trasy, z okolic Jaworzni i Szewców. W Szewcach właśnie nieplanowaną kąpiel zaliczył Ryszard Augustyn. Chociaż jezdził wtedy w ekipie Kieleckiego Klubu Motorowego, to Jawa 250 Enduro, którą startował miała czechosłowackie numery rejestracyjne i owalną białą tabliczkę z symbolem " CS ". Nim sobie wyjaśniono kto jest kto, zadziałało hasło: " Hulaj się kąpać! ". No cóż, pomyłki w życiu się zdarzają, a podkieleccy kibice Enduro nie zawsze mają rozeznanie kogo akurat pakują w borowinę... Był to jednak jeden z incydentalnych przypadków, aczkolwiek te praktyki od lat stanowią stały i z lekka irytujący element kieleckich rajdów. Ogólnie 44 Rajd Świętokrzyski został uznany za bardzo dobre zawody, znakomicie przeprowadzone pod względem organizacyjnym i sportowym. Taką opinię wyrażali w przeważajacej większości zawodnicy, działacze, żurnaliści i kibice. Pod względem sportowym impreza padła łupem ekipy czechosłowackiej. Lubomir Vojkuvka, Petr Kvech, Libor Podmol i Emil Cunderlik w obydwa dni wygrali swoje klasy. Libor Podmol stał się też triumfatorem rajdu, za co został nagrodzony głównym trofeum imprezy - Pucharem Gór Świętokrzyskich. Zespołowo poszczególne dni rozdzielili między sobą rajdowcy z NRD ( sobota ) i CSRS ( niedziela ). Polacy tradycyjnie odebrali puchary za trzecie miejsce w klasyfikacji Pucharu Pokoju i Przyjazni. Zresztą nasi kadrowicze pokazali się na swoim terenie z całkiem dobrej strony, a Ryszard Gancewski, Zbigniew Przybyła i Piotr Kasperek znalezli się w czołówce swoich klas. W krajowej konkurencji niespodziankę sprawili motocykliści Kieleckiego Klubu Motorowego, którzy w obydwa dni pozostawili za sobą ekipy Korony, BKM Bielsko-Biała, GAMK Budowlani Gdańsk i AMK Pałac Mlodzieży Warszawa. Ciekawostkę 44 Rajdu Świętokrzyskiego anno 1986 stanowił odbiór techniczny. Jeden z inspektorów uparł się na lusterka wsteczne. I to nie takie z podobizną Czterech Pancernych wielkości plastra pomidora mocowane gumką-rajdówką do poprzeczki kierownicy. Każde musiało być na wysięgniku, czyli drucie o długości co najmniej pół metra. Jak łatwo się domyśleć, tego piątku w całych Kielcach zabrakło w sklepach lusterek motocyklowych i rowerowych...

Jarosław Ozdoba


Cofnij
 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark