Kielecki Klub Motocyklowy Wena


Sezon motocyklowy 2010 przeszedł już do historii. Dnia 13.11.2010 roku odbyła się trzecia Gala Mistrzów ,czyli oficjalne wręczenie pucharów w sportach motocyklowych. Na skutek sprzyjających nam okoliczności zostaliśmy wraz z Bartoszem poproszeni o reprezentowanie naszego klubu. Jako ,że decyzja została podjęta przed dzień gali musieliśmy się dość szybko naradzić jak mamy się zaprezentować. Rzut okiem w necie na poprzednie edycje i już wiadomo. Umówiłem się z Bartoszem na wyjazd na godzinę 11:30. Wcześniej oczywiście sprawdzając jaką mamy pogodę do jazdy. A prognoza mówiła o ewentualnych opadach w okolicach Poznania. Także przeliczeniowo wszystko powinno być ok. Ale niestety wyjechaliśmy z 45 minutowym opóźnieniem na skutek pękniętych portek.Może dla was i komiczna sytuacja ,ale dla mnie nie była. Otóż gdy już byłem w garniaku i za chwile miałem siadać z fajerką nyski ,bardzo chciałem pokazać jeszcze bratu jak się montuje hak holowniczy w mojej T-piątce. A że nie chciałem klęknąć na ziemi co by spodni nie pobrudzić więc kucnąłem. I wtedy ...trach. Spodnie od paska do klejnotów nie wytrzymały napięcia. Zwłaszcza,że parę imprez już przeszły. Szczęściem w nieszczęściu było to,że akurat byłem pod blokiem rodziców i mama była w domu. A ,ze na emeryturze dorabia sobie szyjąc na maszynie biegiem z dziurą na d..e poleciałem do niej. Portki zostały zeszyte i gnam po Bartosza. Gnam to bardzo duże słowo. Przejazd ze świętokrzyskiego na Paska zajął mi 25 min. ,ze względu na wszechobecne korki w związku z przebudowami jakie są prowadzone w Kielcach. Także w trasę ruszyliśmy o godzinie 12:15. Mamy piękną pogodę ,fajną brykę i niewielki ruch. Rzadko z budzika schodzi paka. Kłopoty zaczęły się około 100km przed Poznaniem. Zrobiło się zupełnie ciemno i obfity deszcz utrudniał manewry na drodze. Naszym celem była miejscowość Tarnowo Podgórne. Jakieś 20km za Poznaniem. Dotarliśmy tam o godzinie 17:30. Fizycznie impreza zaczynała się o godzinie 17-tej,ale nic nie starciliśmy bo ze względu na fatalne warunki nie tylko my mieliśmy kłopoty. O 17-tej zaczęto roznosić obiad ,a i tak go roznosili do 18-tej. Także pierwsze słowa oficyjeli zaczęły się dopiero o 18:20. Jeszcze pare słów o lokalizacji.Jako,że jestem driverem i trasa ta nie jest mi obca to Tarnowo Podgórne jest przedmieściami Poznania. Natomiast jest to miejscowość bardzo dynamicznie rozwijająca się do tego stopnia,ze poznaniacy dojeżdżają własnie tutaj do pracy. Z opowieści burmistrza to oficjalnie powiedział,że w Tarnowie Podgórnym jest 30 tysięcy miejsc pracy. Jak dla mnie jest to naprawdę fantastyczny wynik. Sam Hotel 500 w którym odbywała się impreza jest imponującym obiektem. Śmialiśmy się z Bartoszem ,że będą czerwone dywany i...nie pomyliliśmy się co widać na zdjęciach. Także sam obiekt i atmosfera w nim panująca była własnie na miarę Gali Mistrzów. Sama impreza zaczęła się od oficjalnych przemówień i witaniu przybyłych gości. W kolejnej części uhonorowani byli zawodnicy startujący w zawodach międzynarodowych ,czyli zdobywcy różnych tytułów w skali światowej jak i europejskiej. A ,że mnie bardzo interesują w ogóle jednoślady miałem możliwość poznania na żywo samych asów z Polski.Po tej części ku mojej uciesze zaczeto od sportu enduro. Z drugiej strony nie ma się co dziwić bo jesteśmy grupą w której jest najwięcej klas.Sama koronacja przebiegała bardzo ładnie i dostojnie.Jedynym jak dla mnie mankamentem jest "puchar" który jest po prostu ...fatalny. Na marginesie wygląda tak jakby kryzys gospodarczy dosięgał i samych Mistrzów.Ale liczy się tytuł a nie ów puchar.Kiedy wyczytano nasz klub w klasyfikacji klubowej ,stojąc z aparatem w ręku przed samym podium patrzyłem na reakcje gości. W "naszym" sporcie wszyscy wiedzą,że jesteśmy bardzo młodym klubem i ,że tak naprawdę to jesteśmy debiutantami. Ale dało się bez kłopotu zauważyć, że szacunek dla wyniku jest bardzo duży. Zwłaszcza ,że to Bartosz wyszedł odebrać zasłużony "puchar",a w garniaku wygladał bardzo dobrze. Także pośród starych wyjadaczy tytułów reprezentowaliśmy światową klasę. Jedynym jak dla mnie w tej koronacji niesmakiem pozostaje mina pana Marka Sikory ,który sądząc własnie po minie spodziewał się kogo innego reprezentującego nasz klub.Potem przyszła kolej na inne dyscypliny sportów motocyklowych. Po koronacji wystąpił kabaret,który tak de facto nie był porywający. Dopiero występ zespołu muzycznego pokazał ,że "dens ma sens".Grali naprawdę bardzo dobrze i w związku z tym brakowało miejsca na pląsy.Po prostu cała sala zerwała się do tańca jakby to był taniec z gwiazdami. Niestety damska część Gali Mistrzów stanowiła zdecydowaną mniejszość w związku z tym większość panów musiała się zadowolić efektami wizualnymi. A było na kogo patrzeć. Ja natomiast w tej części byłem zajety poznawaniem samych mistrzów i zasłużonych działaczy dla sportu motocyklowego.I tak naprawdę stwierdzam,że "my" naprawdę kochamy te nasze jednośladowe rumaki. Bo tutaj własnie na tej Gali była sama śmietanka entuzjastów dwóch kółek. Natomiast już po imprezie zastanawiał mnie jeden fakt. Otóż mimo,że jak sama nazwa wskazywała "Gala Mistrzów",było dużo działaczy ,którzy...nic nie robią.Odnoszę wrażenie,że co niektórzy zostali zaproszeni na zasadzie "wzajemnej adoracji". Niestety tak do końca to różowo nie było.Jak to w Polsce bywa,różnica zdań zamienia się zaraz w rękoczyny.I choć łączy nas pasja do dwóch kółek to niektórzy nie potrafią uszanować tak fantastycznej chwili.Co jak dla mnie najgorsze,ze głównym bohaterem owego incydentu był nasz kolega z endurowego podwórka.Mam nadzieję,że zrozumie swój postępek i jak na zasłużonego sportowca przystało oficjalnie przeprosi organizatora i gości za zaistniały fakt. Reasumując Galę Mistrzów bawiłem się świetnie i mam głęboką nadzieję, że za rok ,jako klub sięgniemy najwyższego miejsca. Czego też życzę wszystkim naszym zawodnikom,aby w nadchodzącym sezonie stawali w jak najwyższym miejscu podium.Składam również zawodnikom podziękowania,za to ,że dzięki wam mogłem uczestniczyć w tak wspaniałej uroczystości jaką jest Gala Mistrzów.


Cofnij

 
 

Copyright © Multi-PC, Designed by Blackmark